Dwie miary ochrony własności
Jan Paweł Górski W sądach wygrywa pozytywistyczne podejście do wykładni prawa działające na niekorzyść dawnych właścicieli nieruchomości. Zarazem respektuje się prawa nabyte nowych właścicieli.
Sejm kończącej się kadencji zapowiadał, ale nie zdołał uchwalić, ustawę reprywatyzacyjną. Sprawa skończyła się na krótkotrwałym żywocie projektu przygotowanego w Ministerstwie Sprawiedliwości, który ostatecznie nie został poddany procesowi legislacyjnemu. Ta przedziwna niemożność ciągnie się od 1989 r., kiedy to przed nową władzą stanął gigantyczny problem przekształcenia gospodarki z dotychczasowej socjalistycznej, o znamionach ekonomii księżycowej, w gospodarkę, która rządziłaby się zasadami prawdziwej ekonomii. Podstawą tej transformacji było przywrócenie i ochrona własności prywatnej jako fundamentu ustroju gospodarczego. Proces ten potraktowano jednak jednostronnie, ograniczając go do prywatyzacji mienia państwowego i społecznego, prowadzonej niekiedy z naruszeniem zasad rzetelności. A pominięto drugi, bardzo ważny, jego wymiar, jakim jest reprywatyzacja: przywracanie prawa własności byłym właścicielom bądź wypłata im stosownych odszkodowań. Tak nowa władza stosowała różne standardy w odniesieniu do własności prywatnej: chroniła właścicieli nowych, a pomijała dawnych. Pominięcie to było świadome i programowe, czemu dał wprost wyraz prezydent Aleksander Kwaśniewski przy okazji zgłaszania weta do uchwalonej ustawy reprywatyzacyjnej, która z tej przyczyny nie weszła w życie. Prezydent zapewniał wtedy opinię publiczną, że „tę sprawę załatwią sądy". To odżegnywanie się władzy politycznej od...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta