To, co dobre, stało się w 1990, kolejny rok był trudniejszy
Gdybym mógł cofnąć czas i coś zmienić, przyspieszyłbym reformę podatkową. Być może byłaby głębsza, na przykład można było wprowadzić podatek płaski – mówi Leszek Balcerowicz, ojciec polskiej transformacji gospodarczej.
Jak pan spędził sylwestra w 1989 r.? W biurze, gryząc palce w oczekiwaniu na start swojego programu?
Poszliśmy z żoną na jakąś imprezę rozrywkową, gdzie okazało się, że jest telewizja i przepytywali mnie, co będzie jutro (śmiech).
Dlaczego uparł się pan, by reformy wystartowały 1 stycznia 1990 r.?
Żeby się nie rozpłynęły. Jeśli się nie da twardego deadline'u, to nie ma dostatecznej mobilizacji.
W młodości biegał pan na średnich dystansach, ale jesień 1989 r. to był sprint: 12 września exposé premiera Mazowieckiego, a już w grudniu ustawy i zmiana ustroju.
Takie tempo umożliwiły prace, które prowadziłem z (utworzonym jeszcze w końcu lat 70.) zespołem – na zasadzie hobby, bo nikt nie przypuszczał, że będziemy mogli zmienić system. Wnioski były jednoznaczne: jeśli to tylko możliwe, należy przejść do wolnorynkowego kapitalizmu, a nie szukać trzeciej drogi, która jeszcze w latach 70. wyglądała na jedyną dostępną. A jeśli przejście do nowego systemu ma się udać, powinno być szybkie i zakrojone na szeroka skalę. Wiedzieliśmy, że przejście powolne lub cząstkowe zatrzyma się i zostanie odwrócone.
Główny problem 1989 r.? Inflacja?
Brała się z tego, że w końcówce PRL coraz bardziej brakowało pieniędzy w budżecie i w rosnącym stopniu wydatki były pokrywane z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta