Jerzy Koźmiński: Działań interwencyjnych było sporo, dzisiaj się o nich nie pamięta
To nie jest tak, że sprawy zostały puszczone na żywioł – mówi Jerzy Koźmiński, współpracownik Leszka Balcerowicza, potem ambasador w USA, a dziś prezes Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności.
Jaka była pańska rola w ekipie Balcerowicza?
Nazywał mnie szefem sztabu. Formalnie pełniłem funkcję dyrektora generalnego w Urzędzie Rady Ministrów, a od stycznia 1991 r. podsekretarza stanu.
W 1989 r. ekipa gospodarcza, jak i cały rząd Tadeusza Mazowieckiego, stanęła przed ogromnym wyzwaniem, ale zarazem wyjątkową szansą. Ze względu na brak ograniczeń politycznych, wewnętrznych i zewnętrznych, stało się jasne, że możemy budować gospodarkę racjonalną, zdolną do rozwoju, znaną z zamożnych krajów Zachodu. Wyzwanie było podwójne: pierwsze dotyczyło systemu, drugie sytuacji, w jakiej znajdowała się polska gospodarka jesienią 1989 r. System odziedziczyliśmy taki, jaki miały inne kraje regionu, np. Czechosłowacja czy Bułgaria: gospodarkę centralnie planowaną, przy bardzo niskim poziomie własności prywatnej (choć i tak w Polsce największym), zamkniętą na świat, bez wymienialnego pieniądza i konkurencji wewnętrznej, pozbawioną prawdziwych cen. Taki system był ewidentnie nieefektywny.
Nieefektywny to mało powiedziane, mieliśmy pożar: wielką inflację i braki towarów.
I na tym właśnie polegało drugie wyzwanie: system był nieefektywny, jak we wszystkich krajach socjalistycznych, ale pożar występował tylko w Polsce. To była katastrofa makroekonomiczna, która wynikała z polityki prowadzonej we wcześniejszych miesiącach i latach –...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta