Jak nie lubię radykałów
W ubiegłym tygodniu całkiem opadły mi ręce. Po moim felietonie o parkomatach i prywatności odezwali się ekologiczni, a szczególnie rowerowi fanatycy. Śmiechom z ich strony nie było końca. „Może ktoś wytłumaczy panu Szułdrzyńskiemu, że nie tylko telefon, ale też samochód może zostawić w domu, wtedy nikt nie będzie robił zdjęć jego samochodu". A ktoś inny się oburzał, że wjeżdżając do centrum samochodem, przyczyniam się do powstawania smogu.
Lewicowi fanatycy, choć dla lewicy kwestia prywatności jest bardzo ważna, uznali, że lepiej uprawiać rowerowo-ekologiczny hejt, aniżeli chwilę pomyśleć. Zgodnie z zasadą: nie znam się, to się wypowiem. A ściślej: nie mam pojęcia o sprawie, więc tym silniejszy czuję imperatyw, by ją skomentować.
Tak się bowiem składa, że na co dzień w ogóle samochodu nie używam. Jeżdżę do pracy komunikacją miejską, a przy dobrej pogodzie – rowerem. I choć do redakcji mam ponad 20 km, to gdy tylko nie mam zbyt wielu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta