OFE, czyli skutki pewnej podróży pociągiem
System, na którym opierała się polska reforma emerytalna, wprowadzono na Węgrzech – później Orbán się z niego wycofał – oraz w niewielkim stopniu w Szwecji, Rumunii i Bułgarii. Natomiast w USA, gdzie go wymyślono, nie wszedł w życie, i to mimo silnej presji rynków kapitałowych - mówi Ryszard Bugaj, ekonomista.
Plus Minus: Podobno przeszedł pan na emeryturę?
Tak, po 51 latach pracy. Choć już od dziesięciu lat pobieram świadczenie emerytalne, które łączyłem z pracą zawodową.
Będzie pan teraz spędzał czas pod palmami, popijając drinki z parasolką, tak jak nam obiecywano w 1999 roku?
Te palmy to były reklamy towarzystw emerytalnych i nie miały nic wspólnego z rzeczywistością. Rząd miał obowiązek powiedzieć wtedy: nie będzie tak dobrze. Bo przecież było wiadomo, że przyszłe emerytury nie będą wygórowane. Nigdy tego nie powiedział. Pozwolił, żeby ta propaganda zalała rynek. I przytłaczająca większość ludzi w to uwierzyła. Zgodnie z regułami reformy emerytalnej sprzed 21 lat przyszłych emerytów podzielono na trzy grupy – najstarsi pracownicy nie mogli przystąpić do otwartego funduszu emerytalnego, bo okres odkładania na emeryturę był dla nich zbyt krótki, grupa najmłodszych pracowników musiała obowiązkowo do OFE przystąpić, a „średniacy" mogli wybrać, czy chcą część swojej składki przenosić do OFE, czy nie. Rząd zakładał, że z tej trzeciej grupy 50 proc. zapisze się do OFE, tymczasem zrobiło to 99 proc. uprawnionych.
Tak ich przekonały te palmy?
Palmy odegrały dużą rolę. Problem w tym, że wybór Polaków miał natychmiastowe konsekwencje. Rząd od początku musiał wpłacać do ZUS...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta