Arbitraż inwestycyjny – wątpliwości znów aktualne
Leszek Bosek, Marcin Dziurda Ponieważ umowa CETA pozbawia definitywnie polskie sądy części kompetencji jurysdykcyjnych, a do Sejmu wpłynął projekt ustawy o ratyfikacji tej umowy, warto przypomnieć uchwałę Sejmu z 2016 r. Wynika z niej, że ustawa upoważniająca do ratyfikacji umowy powinna być przyjęta z podwyższonymi wymaganiami.
Po wyroku TSUE z 6 marca 2018 r. w sprawie Achmea (C-284/16) wydawało się, że wątpliwości dotyczące arbitrażu inwestycyjnego zostały dostatecznie zidentyfikowane i podane właściwej ocenie, a w rezultacie – że nadciąga zmierzch tego mechanizmu. Jednakże niektóre postanowienia umowy gospodarczo-handlowej pomiędzy Unią Europejską a Kanadą (umowa CETA) podają to założenie w wątpliwość.
I zysk, i bezpieczeństwo
System tzw. arbitrażu inwestycyjnego przez kilkadziesiąt lat obowiązywania w stosunkach międzynarodowych uległ głębokim przekształceniom. Według wielu opinii doszło do jego wypaczenia, a współczesny arbitraż inwestycyjny oderwał się od wartości, które leżały u jego podstaw. W swoich początkach miał źródło w tzw. umowach o wzajemnym popieraniu i ochronie inwestycji. Z założenia były to umowy dwustronne, określane jako Bilateral Investment Treaties (po polsku zazwyczaj jako „umowy BIT"). Pierwsza z nich została zawarta jeszcze w 1959 r. między Republiką Federalną Niemiec a Pakistanem.
Celem umów BIT było zachęcanie przedsiębiorców z krajów rozwiniętych do dokonywania inwestycji kapitałowych w krajach rozwijających się. Inwestycje zagraniczne miały przyspieszać rozwój tych państw, w których nie udało się zakumulować takich kapitałów, które pozwalałyby na dokonywanie niezbędnych inwestycji w oparciu jedynie o...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta