Pozostało już tylko pobić protestujące kobiety
Po brutalnym spacyfikowaniu we wtorek w nocy kolejnych protestów przez reżim Aleksandra Łukaszenki na ulice miast wyszły kobiety. Tysiące ubranych na biało Białorusinek niosło kwiaty i trzymało się za ręce, tworząc „łańcuchy solidarności" w Mińsku, Witebsku, Homlu, Grodnie i wielu innych miastach.
Prawie 7 tys. aresztowanych, setki rannych, jedna osoba nie żyje. To oficjalny bilans trwających od niedzieli powyborczych protestów. Niezależne media alarmują, że funkcjonariusze OMON-u działają coraz bardziej brutalnie, we wtorek w nocy bili i zatrzymywali nawet przypadkowych przechodniów. Taranowali i strzelali z kul gumowych do samochodów, które od kilku dni w wielu miastach kraju trąbią i blokują ulice, solidaryzując się z protestującymi. W środę wieczorem zaś na Białorusi rozpoczął się czwarty już dzień protestów, a wraz z nim kolejne aresztowania i pacyfikacje. —ru.sz