AC/DC wraca na szczyt
JACEK CIEŚLAK Angus Young przypomina chłopca z blaszanym bębenkiem z książki Güntera Grassa: nie chce żyć w świecie dorosłych. Po śmierci brata Malcolma, wodza szkockiego klanu Youngów, zastąpił go jednak i nagrał album „Power Up".
Metr pięćdziesiąt siedem, podkolanówki, krótkie spodenki, gimnazjalna marynarka – czarna bądź w wiśniowym kolorze, krawat, na głowie czapeczka, najczęściej z symbolem „A", czasami z rogami – tak prezentuje się autor najgłośniejszej premiery roku, czyli albumu „Power Up", Angus Young, lider AC/DC.
Na jego kieszonkowe złożyło się m.in. ponad pół miliarda dolarów brutto za „Black Ice Tour", które obejrzało 5 mln fanów na całym świecie. Cudowne dziecko rock and rolla obchodziło 31 marca urodziny. Jak zwykle było grzeczne. Zresztą zawsze stroniło od alkoholu, z napojów preferując mleczne koktajle i dobrą herbatę.
Gdyby nie pandemia, kilka wieczorów z bieżącego tygodnia Angus spędzałby z pewnością na mierzącej zazwyczaj 1500 metrów kwadratowych scenie, z kilkudziesięciometrowym wybiegiem i podnośnikiem hydraulicznym. Wyniósłby go w powietrze podczas grania solówki w trwającym 17 minut „Let There Be Rock". Co dobrze pokazuje DVD „Live At River Plata", poniżej falowałby tłum kilkudziesięciu tysięcy młodych fanów. Jeśli można mówić o zdziecinnieniu kultury masowej – mamy koronny przykład, bo przecież Angusek skończył już 65 lat.
Wróg na podłodze
Nie ma się co jednak unosić. W estradowej kreacji Angusa kryje się zamysł, który przypomina bunt Oskara z najsłynniejszej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta