Londyn już nie odrzuca referendum
Miało być w następnym pokoleniu. Będzie w nadchodzących latach. Boris Johnson uznał, że dalszy sprzeciw tylko wzmacnia secesjonistów.
Brytyjski, konserwatywny premier jest w ciążącej ku lewicy i proeuropejskiej Szkocji tak znienawidzony, że w środę zjawił się w północnej prowincji po raz pierwszy od siedmiu miesięcy. Lokalni torysi prosili, aby taką podróż sobie darował przed majowymi wyborami do parlamentu w Edynburgu (Holyrood), z których i tak wyszli w nie najlepszym stanie, zdobywając 21,9 proc. głosów wobec 47,7 proc. dla niepodległościowej Szkockiej Partii Narodowej (SNP).
Nawet teraz jednak Boris Johnson nie przyjął zaproszenia od pierwszej minister Szkocji i liderki SNP Nicoli Sturgeon do odwiedzin w jej oficjalnej rezydencji Bute House. Premier wolał pozostać w Glasgow i skoncentrować się na przygotowaniach do szczytu klimatycznego COP26, który odbędzie się tu za dwa miesiące. To ma być sygnał, że kraj, gdy pozostaje zjednoczony, odnosi sukcesy.
Definicja „stałej woli"
Przyszłość królestwa rysuje się jednak w dość ponurych barwach. Poparcie dla secesji Szkocji w ub.r. systematycznie rosło, osiągając w pewnym momencie nawet 58 proc. W tym roku wyraźnie spada. Ostatni sondaż dla „Sunday Timesa" daje zwolennikom...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta