Triumf spokojnego człowieka
Wojciech Nowicki był jak maszyna i został mistrzem olimpijskim w rzucie młotem. Brąz wywalczył Paweł Fajdek, podobnie jak rewelacyjny Patryk Dobek w biegu na 800 metrów.
Nowicki sprawia wrażenie człowieka, który wszystko przyjmuje na chłodno. Byłby świetnym pokerzystą. Ma krytyczny umysł, jak przystało na magistra inżyniera, który ukończył automatykę robotykę. Zawsze spokojny, po zawodach zwykle niezadowolony.
Kiedy trenerka Malwina Wojtulewicz zarzucała mu, że nie cieszy się wystarczająco po medalach, odpowiadał flegmatycznie: – Może to rzeczywiście jest jakaś ułomność.
Nasz młociarz do Tokio przyleciał jednak jakby inny. Już po kwalifikacjach pozwolił sobie na uśmiech i nieśmiało zapowiedział, że może w konkursie powalczyć o rekord życiowy. Rekord życiowy w finale igrzysk olimpijskich? Brzmi jak najwyższe wyzwanie, jak nadzieja na spełnienie marzeń. On podszedł do tego rzeczowo. Pogoda dobra, koło szybkie, więc i plan klarowny.
Batman i Robin
Realizację zaczął błyskawicznie, już w pierwszej kolejce posłał młot za 81. metr. To odległość, która w tym sezonie była dostępna wyłącznie dla niego, Pawła Fajdka i Amerykanina Rudy'ego Winklera, stało się więc jasne, że medal Nowicki ma w kieszeni (wygrał wynikiem 82,52 m). Wcale się jednak nie zatrzymał.
Był jak maszyna, zaprogramowany na wykonanie zadania robot. – Podszedłem do tego startu jak do treningu. Wiedziałem, co muszę zrobić – wyjaśnia. Kręcił się więc w kole coraz szybciej, wypuszczał młot coraz sprytniej, rzucał coraz dalej. Pozwolił sobie nawet na uniesienie rąk,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta