Zachód nie pomoże. Nierówna walka Białorusinów o wolność
Zachowanie czołowych państw Europy w obliczu kryzysu na granicy polsko-białoruskiej podkopuje wiarę w wolną Białoruś. Dla własnego komfortu i świętego spokoju zapominają o tych, którzy poświęcili się dla demokracji.
Ta historia wydarzyła się na przełomie lat 40. i 50. w północno-zachodniej części dzisiejszej Białorusi (dawnej Wileńszczyzny) w okolicach miejscowości Wilejka, Miadziół, Mołodeczno i Smorgonie. Skrzyknęła się tam grupa młodych ludzi, na czele których stał syn prawosławnego kapłana Rascisłau Łapicki. Nie akceptowali komunizmu i marzyli o wolnej i demokratycznej Białorusi. Ich zbroją była stara francuska maszyna do pisania, która nie miała cyrylicy. Ukrywając się, ręcznie drukowali ulotki po białorusku łacińskim alfabetem, a następnie późną nocą uzbrajali się w klej i rozklejali gdzie tylko się dało. Mieszkańcy bez problemu rozumieli treść, ale bali się nawet zatrzymywać przy apelach nawołujących do walki z komunizmem kończącymi się słowami: „śmierć Stalinowi" i „niech żyje...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta