Z sąsiadami do dobrobytu
Wcześniej piekłam własne chleby, teraz już nie mam na to czasu. I też tego nie potrzebuję, bo piecze i sprzedaje sąsiadka. Od innej biorę jajka, od kolejnej wędliny, one z kolei przyjeżdżają do mnie po sery. Dla mnie to wręcz model idealny.
Alicja Koper mieszka w Płocku, z mężem i szwagrem prowadzi siłownię i z doświadczenia wie, że oprócz aktywności fizycznej równie ważne jest wartościowe, nieprzetworzone jedzenie, najlepiej z pewnego źródła. – Wtedy lepiej funkcjonujemy w życiu codziennym, jesteśmy bardziej wydajni i pewni siebie. I po prostu szczęśliwsi – uważa.
Dlatego kiedyś w przypadkowej rozmowie rzuciła znajomej, że dość ma już żywności z supermarketów, nawet tej z etykietką „bio” czy „eko”. – Bo tak naprawdę i tak nie znasz źródła, nie znasz człowieka, który te produkty wytwarza. Nie wiesz, jak powstają, czy na pewno nie ma w nich żadnych sztucznych dodatków. A poza tym ceny są z kosmosu, aż się odechciewa kupować – wspomina dzisiaj.
Wtedy, trzy lata temu, znajoma zdziwiła się: przecież w mieście działa kooperatywa spożywcza, wystarczy dołączyć. Może zaświadczyć, że to działa, bo osobiście trzyma rękę na pulsie, wizytuje rolników i rzemieślników, kontroluje jakość. Tylko trzeba się zaangażować, bo w kooperatywie każdy ma swoją rolę: składa zamówienia, odbiera je albo przynajmniej pakuje, rozmawia z dostawcami, dowiaduje się, co będzie dostępne za tydzień (bo to nie supermarket, gdzie półki są zapełniane na bieżąco, a sezonowy produkt dostępny jest cały rok).
Alicja Koper: – Dołączyliśmy do grupy i okazało się, że kupić można niemal wszystko: warzywa, owoce, nabiał,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta