Może i potwór, ale nasz potwór
Saudyjski książę Mohamed bin Salman wraca na salony. Przywódcy Zachodu mają dziś na głowie najwyraźniej ważniejsze sprawy niż karanie zleceniodawcy zbrodni na dziennikarzu Dżamalu Chaszukdżim.
Frenemy – ta nowa w słowniku Zachodu zbitka dwóch angielskich słów: friend (przyjaciel) i enemy (wróg), nie ma jeszcze precyzyjnej definicji. Można przyjąć, że to bardziej elegancka forma „sukinsyna – ale naszego sukinsyna”, jak niegdyś nazwano w Białym Domu nikaraguańskiego prezydenta Anastacio Somozę. Somozą naszych czasów, tyle że wielokrotnie ważniejszym dla całego świata, jest saudyjski następca tronu, książę Mohamed bin Salman – MBS, jak kiedyś luzacko nazywali dwudziestoparoletniego księcia rodacy, zwłaszcza jego rówieśnicy.
Milenials siepaczem
Dwa lata temu, w wyścigu o fotel prezydenta USA, Biden nie zostawiał żadnych wątpliwości. – Chcemy w gruncie rzeczy, żeby zapłacili za to, co zrobili. Chcemy sprowadzić ich do statusu pariasa, którym w rzeczywistości są – perorował wówczas przyszły zwycięzca wyborów. Mowa była o brutalnym morderstwie Dżamala Chaszukdżiego, saudyjskiego dziennikarza i komentatora, nestora tamtejszych mediów, którego krytyczne opinie o Domu Saudów doprowadziły w końcu do decyzji o emigracji do USA i zatrudnieniu się w szacownym „The Washington Post”. W październiku 2018 r. Chaszukdżi wszedł do saudyjskiego konsulatu w Stambule i od tamtej pory ślad po nim zaginął. Do dziś właściwie nie wyjaśniono nawet, co zabójcy zrobili z ciałem – rozpuścili w kwasie czy pocięte piłą na kawałki skremowali w ogrodowym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta