Wszyscy są dziećmi Cruyffa
Przez ostatnie pół wieku Barcelona przeszła drogę od klubu, który był jedynie dumą Katalonii, do europejskiej potęgi piłkarskiej i globalnej marki. I choć w ostatnich latach popełniła wiele błędów i straciła aurę wyjątkowości, swej romantycznej duszy całkiem się nie wyrzekła. Nowy rozdział w jej historii będzie pisał Robert Lewandowski.
Nic tam nie działało – wspominał Johan Cruyff swoje początki jako trener Barcelony. Kiedy w 1988 roku wrócił na Camp Nou w nowej roli, Katalończycy nie mieli w gablocie ani jednego Pucharu Europy, a przez poprzednie ćwierć wieku tylko dwa razy cieszyli się z mistrzostwa Hiszpanii.
Trzy dekady później każdy młody chłopak marzył o grze w Barcelonie, a widniejące na trybunach Camp Nou motto „Mes que un club” („Więcej niż klub”) stało się jednym z najbardziej znanych sloganów nie tylko w świecie sportu, choć zostało wymyślone w czasach, gdy Barca brzydziła się komercją. Co tak naprawdę kryje się za tym stwierdzeniem?
Za twórcę określenia uważany jest były prezes klubu Narcis de Carreras. Po raz pierwszy miał go użyć w styczniu 1968 roku. „To duch, który drzemie głęboko w nas, barwy, które kochamy ponad wszystko” – wyjaśniał jego znaczenie.
Joan Laporta, kierujący Barceloną w latach 2003–2010, wybrany w ubiegłym roku na drugą kadencję, tłumaczył, że jego sens zawiera się w czterech słowach: „Cruyff, Katalonia, La Masia, UNICEF”. Miał więc na myśli rewolucyjny styl gry zaproponowany przez genialnego Holendra, kataloński nacjonalizm, wychowanków Barcy i jej charytatywną działalność.
Od 1899 roku, czyli od początku istnienia, rządzi w niej klasa kupiecka, burgesia – lokalna burżuazja. Kasta uznająca się za bardziej kosmopolityczną, nowoczesną i europejską niż...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta