Składowiska na Dolnym Śląsku mogą być kolejne
Pożar toksycznych odpadów w Zielonej Górze może nie być ostatni. Mieszkańcy i radni Dolnego Śląska od dwóch lat domagają się kontroli wysypisk.
Pożar toksycznego wysypiska odpadów w Zielonej Górze gasiło ponad 200 strażaków, a władze regionu wysyłały sprzeczne sygnały: prezydent miasta Janusz Kubicki rzekomo zorganizował ewakuację mieszkańców, co wojewoda Władysław Dajczak wkrótce zdementował. Pożar odpadów, o których władze miasta i województwa wiedziały od – bagatela – dziesięciu lat, a uprzątnąć je nakazywał już nawet Naczelny Sąd Administracyjny, pokazuje, że wysypiska to problem ekonomiczny. Niestety częścią problemu są też spory polityczne.
Na stolicę polskich wysypisk powoli wybija się Dolny Śląsk. I też problem nie pojawił się w tym roku, a narasta od co najmniej dwóch lat – bo od takiego czasu radni żądają przeprowadzenia kontroli wysypisk, a marszałek Cezary Przybylski ich nie realizuje.
Dolny Śląsk bez kontroli
– Po pożarze w Zielonej Górze politycy PiS zarzucają Elżbiecie Polak, marszałek województwa lubuskiego, brak kontroli nad składowiskami. W takim razie muszę zadać pytanie, dlaczego na Dolnym Śląsku, gdzie sejmik podjął uchwałę wzywającą marszałka do przeprowadzenia kontroli składowisk, od kilku lat zarząd województwa jej unika – mówi Patryk Wild, bezpartyjny radny sejmiku dolnośląskiego.
Radny wyjaśnia, że według jego ustaleń Dolny Śląsk jest zagłębiem interesów różnych lobby śmieciowych, a także powiązań...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta