Szturm na rzeczy używane, nie tylko z oszczędności
E-platformy z ubraniami, meblami i elektroniką z drugiej ręki rosną o 20 proc. Mimo to stacjonarne sklepy typu second-hand przestały znikać z rynku. Polacy coraz chętniej dają rzeczom życie po życiu.
W sklepach z używanymi ubraniami kłębią się tłumy nastolatek, często z najnowszymi iPhone’ami w ręku, więc ich zakupy to nie zwyczajna oszczędność. – Tylko tu można kupić ubrania, jakich nie będzie miał nikt inny – plus dochodzi radość z upolowania wyjątkowych okazji nawet od marek luksusowych – mówi Olga, stała bywalczyni tego typu sklepów.
Podobnie swoje zakupy tłumaczą fani starej porcelany czy polskich mebli z lat 60., pełni uznania dla ich projektantów. To całkiem nowa grupa klientów, bo w second-handach oczywiście nadal zaopatrują się także ci, których motywacją są po prostu oszczędności.
Boom coraz większy
– Polacy ponownie zwrócili się ku sklepom z używanymi rzeczami, ale w przeciwieństwie do lat 90. z zupełnie innych powodów. Wówczas głównie z przyczyn ekonomicznych: po pierwsze, chcieli mieć markowe ciuchy za przyzwoitą cenę. Po drugie, sklepów z dobrymi rzeczami w Polsce wówczas nie było. Na tym więc swoją popularność budowały lumpeksy – wyjaśnia Tomasz Starzyk, rzecznik wywiadowni Dun & Bradstreet Poland.
Z jej danych zebranych specjalnie dla „Rzeczpospolitej” wynika, że obecnie liczba sklepów stacjonarnych z takimi produktami ustabilizowała się na poziomie 13,9 tys., choć jeszcze kilka lat temu znikało ich nawet po 2...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta