Ja naprawdę nie wiedziałem
Żydzi, którzy w obozie na Majdanku byli zatrudnieni przy kopaniu rowów, powiedzieli mi, że rowy te są na pewno przeznaczone dla nich. Nie wierzyłem temu, wyśmiałem ich i zapewniałem, że to rowy przeciwlotnicze.
Jan Sehn długo obstukiwał drewnianą fifkę. Była idealnie czysta, na kartkę nie wyskoczyła nawet drobinka tytoniu ani nawet najmniejszy nikotynowy kłaczek, ale sędzia miał swoje nawyki, którym oddawał hołd. Jeden z takich nawyków polegał właśnie na dokładnym wystukaniu zwieńczonej metalowym pierścieniem rurki, do której następnie starannie wkręcał papierosa, zapalał i zaciągał się z namaszczeniem, trzymając fifkę tak, że wystawała mu spod palca wskazującego lewej dłoni. Lewa ręka do palenia i poprawiania zsuwających się okularów, kiedy pochylał się nad dokumentami. Prawa do notowania.
Było duszno. Połowa sierpnia czterdziestego siódmego. Przez uchylone okno wpływał żar, a grube ściany nie chroniły przed upałem. Mur przegrzewał się do wewnątrz i długo oddawał ciepło. Sędzia nie był z tego zadowolony. Wiedział, że nawet wieczorny chłód długo nie będzie miał wstępu do rozgrzanego pomieszczenia, w którym przyjdzie mu spędzić pracowite godziny. Jeszcze to przesłuchanie. Przerzucił kilka kartek, spojrzał na fotografię mężczyzny wklejoną do akt. Włosy zaczesane do góry, ściągnięte usta, lekko uniesione brwi tworzą zmarszczki na czole. Oczy. Szeroko otwarte, wzrokiem kłują w obiektyw. Taka zwyczajna twarz. Pospolita. Pospolicieją im twarze, bez uciskających szyje kołnierzyków, bez wieńczących czoła lakierowanych na czarno daszków.
***
– Muhsfeldt. Erich...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta