Między celą a Białym Domem
93 zarzuty, jakie postawili prokuratorzy z Nowego Jorku, Florydy, Waszyngtonu i Georgii, mogą wtrącić Donalda Trumpa do końca życia do więzienia. Ale mogą też tak zmobilizować jego zwolenników, że zapewnią mu reelekcję.
Donald Trump i jego zwolennicy najwyraźniej doszli do wniosku, że w uczciwy sposób nie powstrzymają karzącej ręki amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości. W minionym tygodniu w internecie zaczęły się więc pojawiać dane o członkach ławy przysięgłych, którzy mają wydać ostateczny wyrok w sprawie oskarżeń o próbę sfałszowania przez odchodzącego prezydenta wyniku wyborów w listopadzie 2020 roku w jednym z kluczowych stanów kraju – Georgii. Podano adresy i numery telefonów. Można też było przeczytać komentarze w stylu: „Ci zdrajcy nie powinni już nigdy więcej chodzić swobodnie po ulicach”. Sąd uznał, że jeśli nie jest to wezwanie do zabójstwa, to z pewnością przynajmniej próba zastraszenia: wystarczy, aby jeden z członków ławy przysięgłych wstrzymał się od głosu, a wyrok upada. FBI zaczęła więc szukać sprawców donosów.
Przykład daje jednak sam Trump. Co prawda w miniony czwartek obiecał, że nie będzie atakować świadków i nie będzie próbował kontaktować się ze współoskarżonymi. To, poza kaucją 200 tys. dol., było warunkiem, by sąd pozwolił mu odpowiadać z wolnej stopy. Ale wątpliwe jest, aby dotrzymał słowa. Zaraz po ogłoszeniu przygotowywanego od dwóch lat, 98-stronicowego aktu oskarżenia nazwał prokurator Fani Willis „wściekłą stronniczką demokratów”, która „umyślnie sięga po pseudozarzuty”. Zarzucił jej także, że...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta