Skazany na śmierć przez Chomeiniego
Atak nożownika na autora „Szatańskich wersetów” Salmana Rushdiego w sierpniu ubiegłego roku odświeżył pamięć o pisarzu i wyroku śmierci, jaki zapadł na niego przeszło 30 lat temu.
Jest to historia, w której nic nie jest takie, jakie się wydaje. Jakby żywcem wyjęta z książek Rushdiego. I na taką literacką opowieść zresztą przekuta. „Zadzwoniła do mnie na prywatny numer domowy, nie wyjaśniając, skąd go wzięła. Co to za uczucie, spytała, dowiedzieć się, że został pan właśnie skazany na śmierć przez ajatollaha Chomeiniego? – wspominał pierwszy odebrany tego dnia telefon Rushdie w wydanej niemal ćwierć wieku później, mocno zbeletryzowanej autobiografii. – Był wtorek, słoneczny dzień w Londynie, lecz jej pytanie przesłoniło światło. Nie jest przyjemne, odpowiedział, nie wiedząc tak naprawdę, co mówi. A pomyślał sobie: już nie żyję. (...) Odłożył słuchawkę i zbiegł po schodach z pracowni na piętrze wąskiego szeregowca w Islington, gdzie mieszkał. Okna w salonie miały drewniane okiennice i w niedorzecznym odruchu pozamykał je i zaryglował. Potem zamknął na klucz drzwi wejściowe” – czytamy.
Wtorek, 14 lutego 1989 r., dopiero się zaczynał. Niby walentynki, ale małżeństwo Rushdiego z amerykańską pisarką Marianne Wiggins zmierzało do smutnego finału. W odległym o tysiące kilometrów Teheranie wydano fatwę z wyrokiem śmierci, ale Rushdie miał lada chwila nagranie live w radiu, którego nie dało się przełożyć. A potem pogrzeb najbliższego bodaj przyjaciela, brytyjskiego pisarza...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta