Żadne życie, żadna śmierć
To była ucieczka przed zagładą. W Aleppo każdy strzelał do każdego. Do wiosek nocami przychodziły watahy morderców. Nie wiadomo, czy to byli rządowi czy powstańcy. Znikąd pomocy. Podążaliśmy więc do doliny Bekaa.
Abdel Kasim Jasem al-Hammadi wegetuje z całą rodziną koło wioski Faur w libańskiej dolinie Bekaa od 12 lat. Nie, nie wygląda na zabiedzonego uchodźcę. Co gorsza, nabrał w tym swoim nieszczęściu jakiejś nadzwyczajnej godności. To trochę jak syndrom sztokholmski. Uzależnił się od swojego losu, wygnania, beznadziei. Nie potrafi chyba już bez niego żyć. Gdy stoi pośrodku czystego jak laboratorium namiotu, w tej swojej zadbanej, higienicznej galabii, w chuście na głowie, z różańcem w ręku, wygląda jak szejk jakiegoś zamożnego pustynnego klanu. Można by go wziąć bez charakteryzacji do nowej wersji „Lawrence’a z Arabii”. Wysoki, postawny, szczupły, błyska w półmroku srebrnym zębem. Z twarzy promienieje duma, że nie mieszka na śmietniku, a ten obóz, namioty są jak obozowiska dawnych królów. Fotografuję go z pasją, a on pozuje z cierpliwością jak Naomi Campbell. Może to jedyna taka chwila w całym jego życiu. Ale – jednocześnie – ta duma, ta jego uchodźcza pycha jest z gruntu fałszywa.
Koczowisko, któremu przewodzi, jest na cudzej ziemi. Właścicielowi, libańskiemu chłopu, który przyjął uchodźców z Aleppo, płacą rocznie 200 dolarów od namiotu. Cały obóz to 30 namiotów. Gnieździ się w nich 150 osób. Zasmarkane, przemykające między nogami dorosłych dzieci, wnuki Abdela. W większości urodzone już tu. Nie znają innego życia. Synowie, córki pamiętają Aleppo....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta