Od czasów Franco Hiszpanie nie byli tak podzieleni
Premier Pedro Sanchez uzgodnił warunki amnestii z katalońskimi separatystami. Dla jednych to zdrada, dla innych ratunek jedności królestwa.
Kto kogo ograł? Premier szefa rządu regionalnego Katalonii Carlesa Puigdemonta, który zorganizował nielegalne referendum niepodległości w 2017 roku, czy odwrotnie, przebywający w Brukseli zbieg lidera umiarkowanej, lewicowej PSOE?
– Pewne jest to, że i jeden, i drugi kierowali się w znacznym stopniu prywatą. Co do reszty zgody nie ma – mówi mi Goyo, znajomy dziennikarz z jednego z głównych dzienników kraju, który woli nie podawać nazwiska, tak zaogniana jest debata w tej sprawie.
W lipcu ubiegłego roku wybory do Kortezów wygrała konserwatywna Partia Ludowa (PP), jednak nie zdołała stworzyć większościowego rządu, bo słaby wynik osiągnął jej jedyny możliwy koalicjant, postfrankistowski Vox. Zadania podjął się więc Sanchez, ale jego ugrupowanie razem z radykalnym, lewicowym Sumar również nie miało większości w parlamencie, chyba że z udziałem ugrupowań regionalnych, w szczególności Republikańską Lewicą Katalonii (ERC) i konserwatywnym Junts per Catalunya (Razem dla Katalonii).
To ostatnie ugrupowanie kierowane przez Puigdemonta postawiło jednak twarde warunki oddania swoich siedmiu posłów (w 350-osobowych Kortezach) na rzecz kariery Sancheza: amnestia dla wszystkich (około...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta