Czy to już koniec zasiedzenia?
Trudno oprzeć się wrażeniu, że SN, nie oglądając się na ustawodawcę, dokonał zmiany dotychczasowego, powszechnie przyjętego, charakteru prawnego instytucji zasiedzenia i uczynił ją konstrukcją odpłatną.
Prawo cywilne zna wiele sposobów nabycia własności, w tym tej bardziej istotnej gospodarczo i społecznie, tj. własności nieruchomości. Od czasów antycznych należy do nich również zasiedzenie (łac. usucapio), mniej dziś lubiane, gdyż godzące w – fundamentalną dla społeczeństw demokratycznych – ochronę własności.
Zasiedzenie znane jest również prawu polskiemu. Co więcej, ciągle jeszcze bardzo szeroko dopuszcza ono ten wyjątkowy sposób „pozyskania” własności. W moim przekonaniu, nazbyt szeroko. Oczywiście, znane i „praktykowane” jest również w innych, bez wątpienia demokratycznych, krajach. Jednak na ogół raczej wyjątkowo. Przykładowo w Niemczech można zasiedzieć tylko w dobrej wierze i tylko taką nieruchomość, która nie ma urządzonej księgi wieczystej. Chodzi bowiem o uporządkowanie stanu prawnego inaczej do uporządkowania niemożliwego albo niepomiernie trudnego. W Polsce bona fides czy mala fides a także z księgą czy bez, każdą nieruchomość zasiedzieć można.
W interesie ogółu
Źródeł szczególnej w prawie polskim „atencji dla zasiedzenia” poszukiwać należy w – minionym już szczęśliwie – czasie realnego socjalizmu i jego ideologii. W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, iż wówczas uważano, że w interesie ogółu społeczeństwa lepiej jest, aby nieruchomość należała do tego, kto się nią realnie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta