Tam wciąż umierają ludzie
Na granicy polsko-białoruskiej nic się nie zmieniło. Zmieniła się władza, ale nie styl zarządzania kryzysem.
Wojna hybrydowa, zainicjowana przez Putina i Łukaszenkę, trwa. Nikt jej nie kwestionuje, nawet jeśli docierają do nas informacje o migrantach przybywających do Białorusi nowymi drogami. W świadomości obywateli wielu krajów, z których pochodzą uchodźcy, ścieżka białoruska obudziła nadzieja na nową, krótszą drogę do Europy. I to drogę bezpieczniejszą. Mamy aktualnie do czynienia z napływem migrantów zarządzanym przez władze białoruskie za pomocą transportu lotniczego, ale także z ludźmi przybywającymi tam nowymi drogami lądowymi. Taki zapewne był pierwotny zamiar władz także rosyjskich, aby uruchomić procesy, które będą napędzać się same i powoli zwiększać skalę niekontrolowanego napływu uchodźców do Europy. Te oczywiste fakty nazywam kryzysem geopolitycznym, który dotyka także inne kraje za naszą wschodnią granicą. A konkluzję, że kryzys ten ułatwia ewentualny atak militarny ze Wschodu, traktuję za zupełnie oczywistą.
Uwięzieni w lesie
Zakładam, że wielu czytelników może jednak – ciągle niestety – nie mieć wiedzy, że to nie jest cały obraz sytuacji na granicy i że tam wciąż mamy do czynienia z kryzysem humanitarnym. Wobec uchodźców nadal stosowane są bowiem pushbacki, które zatrzymują ich w lesie, z którego nie ma przejścia ani na stronę polską, ani w kierunku Białorusi. A nawet jeśli czasem udaje się im do Białorusi powrócić,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta