Ostrożnie z przeciekami do mediów
Dziennikarze w takiej delikatnej materii jak śledztwo muszą zachowywać daleko idącą ostrożność i nie dać się uwieść pokusie pogoni za sensacją – mówi Jacek Skała, prokurator Prokuratury Regionalnej w Krakowie.
Śledztwa rządzą się kodeksowymi prawami. Zasady są zawarte w kodeksie postępowania karnego. Strony, pokrzywdzeni, oskarżeni, ich obrońcy muszą milczeć do czasu ujawnienia akt postępowania przygotowawczego. Jest to jedna z podstawowych zasad. Tymczasem w związku z tym, co dzieje się wokół afery dotyczącej Funduszu Sprawiedliwości, media upubliczniają kolejne rozmowy z taśm. Z czym to się wiąże?
Gdy chodzi o możliwość opublikowania informacji uzyskanych w ramach śledztwa dziennikarskiego, to w doktrynie dominuje pogląd, że dziennikarz, bez obawy o narażenie się na odpowiedzialność karną, może publikować informacje o przestępstwie, które dotarły do niego prywatną drogą, pod warunkiem że nie są to przecieki ze śledztwa czy dochodzenia. Dziennikarz poprzez zbieranie i upublicznianie informacji realizuje ciążący na nim – jako przedstawicielu prasy – obowiązek jawności życia publicznego, kontroli i krytyki społecznej. Jest jednak druga strona medalu. Dotyczy ona źródła pozyskanych informacji. W mojej ocenie dziennikarz, który pozyska takie informacje w wyniku własnego śledztwa, a ich źródłem nie będą akta postępowania przygotowawczego, działa legalnie. Jeśli jednak informacja pochodzi z akt i została pozyskana w wyniku przecieku, wchodzimy na płaszczyznę odpowiedzialności prawnokarnej. Wówczas taki dziennikarz odpowiada za przestępstwo z art. 241...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta