Brunatną falę da się zatrzymać
Obrona demokracji pozostaje dla Francuzów kluczowym kryterium w wyborach? Od tego zależy, czy 7 lipca uda się pozbawić skrajną prawicę bezwzględnej większości.
Pierwsza tura wyborów parlamentarnych we Francji pokazała, że skrajna prawica przekracza kolejne granice. Przynajmniej do 2017 roku jej wyborcy byli zasadniczo skoncentrowani w trzech regionach kraju: Nord-Pas-De-Calais przy granicy z Belgią, Alzacji oraz Prowansji/Lazurowym Wybrzeżu. Teraz jednak poparcie dla ugrupowania Marine Le Pen rozlało się na cały kraj, pozostawiając nieliczne dziewicze wyspy jak sam Paryż.
Około 10 milionów wyborców Zjednoczenia Narodowego (ZN) nie definiuje już też kryterium dochodowe. Na partię oddało głos 57 proc. robotników, aż o 12 pkt proc. więcej niż dwa lata temu. Lewica jest coraz bardziej wypychana ze swojego tradycyjnego bastionu wyborczego. Ale i wśród osób dobrze sytuowanych (zarabiających ponad 3 tys. euro miesięcznie) na Le Pen zagłosowało 32 proc. – więcej niż na liberałów Macrona (23 proc.) czy na lewicę (26 proc.).
Wzbierania brunatnej fali nie ogranicza też wiek wyborców. Popierają ją zarówno młodzi (33 proc. osób w wieku 18–24 lata), jak i ci, co kończą aktywność zawodową (35 proc. w wieku 60–69 lat), nawet jeśli w trosce o utrzymanie świadczeń emerytalnych do tej pory niechętnie stawiali na partie antysystemowe.
Czy zatem ostatni czynnik, który...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta