Cła zamiast globalizacji
Sztuczne regulowanie rynków zza biurek urzędników i mównic dla polityków jest rozwiązaniem, którego należy się wystrzegać – pisze publicysta ekonomiczny.
Dokonuje się doniosła zmiana. Z woli polityków działających „pod publiczkę” cła rugują globalizację. To w tył zwrot dla gospodarki i szans na lepsze lub jeszcze lepsze życie, ponieważ cła są niemal zawsze dowodem własnej bezsilności. Wbrew odwrotnym nadziejom, są też kiepską tarczą. Jednak w polityce prowadzonej w trybie „od wyborów do wyborów” ochrona własnego rynku i przemysłu ma być dowodem zdecydowania i silnej ręki, więc restrykcje przeciw importowi cieszą się poklaskiem. Co za czasy, co za obyczaje, chce się grzmieć za Cyceronem.
Cła i wybory w USA
Przed czterema laty w „American Economic Review” ukazała się praca trójki ekonomistów (Aaron Flaeen, Ali Hortaçsu i Felix Tintelnot) o wpływie ceł na ceny pralek w USA („The Production Relocation and Price Effects of US Trade Policy: The Case of Washing Machines”). Odnosiła się krytycznie do ceł nakładanych przez rząd Donalda Trumpa w celu ochrony rodzimych producentów. Podobną politykę, choć z o wiele...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta