W poszukiwaniu wilczura
„Światłoczułość” jest reklamowana jako „Historia, która domagała się, by ją opowiedzieć”, a „narrator czekał, aż zjawisz się, by jej wysłuchać”. Mgiełka tajemnicy, enigmatyczny autor i spalona zapałka na okładce. Kicz czy jednak całkiem udany melodramat wojenny?
Nie chce mówić o sobie więcej, uważa bowiem, że książki będą przemawiać za niego. Jeszcze przed debiutem postanowił, że nie udzieli żadnego wywiadu i nie będzie zabierał głosu publicznie. Jest przekonany, że to nie pisarz jest ważny, ale jego opowieść”. Tak brzmi biogram tajemniczego Jakuba Jarny, autora opublikowanej właśnie przez Wydawnictwo Literackie powieści „Światłoczułość”. A zatem albo debiut literacki nieznanej postaci, albo rodzaj pisarskiej mistyfikacji. Trzeba mieć w sobie dużo skromności, by napisać coś pod pseudonimem, deklarując, że „literatura powinna obronić się sama”. Lub sporo pychy, która tylko w skromność się przebrała. Można też potraktować ten zabieg jak zabawę, niecodzienny ruch na rynku wydawniczym, jednocześnie dość nieszkodliwy, może nawet intrygujący. Może wydawca lub autor sami kiedyś rozwiążą zagadkę. Lub zjawi się jakiś recenzent, który niczym Piotr Fronczewski w „Znachorze” oznajmi: „Wysoki sądzie, to jest profesor Rafał Wilczur!”.
„Światłoczułość” jest reklamowana jako...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta