Zabijałem ludzi, o których nic nie wiedziałem
Nie ma innego wyjścia, trzeba podzielić ten kawałek ziemi. Inaczej Izrael nie utrzyma swojej tożsamości jako żydowska demokracja i nie będzie bezpieczny. Rozmowa z Amim Ajalonem, byłym dyrektorem Szin Betu, izraelskiej służby bezpieczeństwa
Jak to się stało, że były szef izraelskiej służby bezpieczeństwa stał się pokojowym aktywistą?
Takie pytanie nie przyszłoby mi do głowy, bo w Izraelu 80–90 proc. byłych generałów, admirałów, byłych szefów od bezpieczeństwa ma poglądy od centrowych po lewicowe. Stanowimy zdecydowaną większość w społeczności zajmującej się bezpieczeństwem. A czy lewica to w Izraelu obóz pokojowy? Nie, my wierzymy w ideę dwóch państw. W Izraelu nie mówi się o pokoju, nie dlatego, że nie modlimy się o pokój. Po prostu nigdy, od powstanie państwa, go nie mieliśmy.
Jako młody oficer marynarki wojennej byłem w Stanach Zjednoczonych. To były lata 1981–1982, czas konfrontacji Związku Radzieckiego z Zachodem. Próbowałem wytłumaczyć moim amerykańskim i europejskim przyjaciołom, czym jest koncepcja granicy. Urodziłem się Dolinie Jordanu. Przez całe moje dzieciństwo Syryjczycy bombardowali nasz kibuc. Spędzaliśmy dni w schronach. Więc granica była czymś bardzo, bardzo jasnym. Po jednej jej stronie są ludzie, którzy mnie nienawidzą i strzelają za każdym razem, gdy się zbliżam.
Nie chodzi więc o koncepcję pokoju. Wierzymy, że aby osiągnąć lepsze bezpieczeństwo i zachować naszą tożsamość, musimy podzielić ten kawałek ziemi. Tak myśli owe 80–90 proc. byłych generałów, admirałów, eksdyrektorów...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta