Migracja niczego tu nie załata
Tam, gdzie mamy tradycyjne stosunki społeczne i gospodarkę pierwotną, przedindustrialną, mamy wysoką płodność. Tam, gdzie rośnie autonomia jednostek, postęp technologiczny i nowoczesny rynek pracy, ta dzietność jest niska i w zasadzie taka pozostanie. Rozmowa z dr hab. Agnieszką Fihel z Ośrodka Badań nad Migracjami UW
Czy my czegoś nie przeoczyliśmy? Dyskutujemy od wielu lat o klimacie, migracjach, o konfliktach na świecie. W jakim stopniu przyczyną tych problemów są zjawiska demogaficzne?
Tak, to jest pytanie. Kwestie demograficzne pojawiają się głównie w nagłówkach gazet w tonie sensacyjnym – demografowie biją na alarm: jest nas gdzieś za mało bądź za dużo. Świadomość zjawisk ludnościowych jest wciąż dość niska. Obserwujemy gwałtowny przyrost naturalny na Ziemi, jednak do ludzi rzadko dociera komunikat, że zgodnie z prognozami będzie on malał. W szkołach uczy się głównie o demografii powojennej, szczątkowo. W szczególności sprawy migracji są podporządkowane w narracji uproszczonym, często nieprawdziwym tezom.
Zgodnie z prognozami w połowie XXI wieku będzie nas 10 miliardów. To może być szokujące i niepokojące. W takim razie kiedy liczba ludności zacznie maleć?
Tak wskazują prognozy ONZ. Poziom dzietności ogólnej na całym świecie wynosi 2,3 dziecka na kobietę w wieku rozrodczym. To wartość zbliżona do poziomu prostej zastępowalności pokoleń, w której pokolenie rodziców jest równoliczne pokoleniu dzieci. Ale jeśli spojrzymy na najludniejsze kraje świata, na przykład Indie, największy kraj demograficznie, to współczynnik dzietności już jest poniżej 2, a Chiny, drugi co do wielkości demograficznej kraj...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta