Wzięła na siebie zbyt wielki ciężar
Od czasu pierwszego wielkiego sukcesu, zwycięstwa w Roland Garros cztery lata temu, Iga Świątek nie przeżyła tak trudnego sezonu jak ten w 2024 roku.
Miewała bolesne, pełne cierpienia momenty, już u progu zawodowej kariery. W czerwcu 2017 roku na kortach warszawskiej Legii doznała ciężkiej kontuzji podczas meczu z Martiną Trevisan. Dochodziła do siebie przez ponad pół roku.
Wróciła wzmocniona. Nadeszły zwycięstwa w turniejach niższej rangi, wygrany juniorski Wimbledon i spektakularne mecze w WTA aż do zwycięstwa w Roland Garros w październiku 2020 roku.
Od tego czasu tenisistka z Raszyna bez większych przeszkód podnosiła swój status w zawodowej hierarchii. Rzewne łzy po niespodziewanych porażkach z Chorwatką z czwartej setki rankingu Anją Konjuh w Miami, Paulą Badosą na igrzyskach w Tokio trzy lata temu osuszały kolejne mniejsze i większe sukcesy. Zmiana trenera, która wówczas nastąpiła, kiedy Piotra Sierzputowskiego zastąpił Tomasz Wiktorowski, odbyła się zgodnie z zasadami. Doszło do niej po sezonie, po wyczerpaniu się pewnych metod, z jasnym celem – po to, by miało być lepiej.
I tak się działo. Wszyscy wiemy, co wydarzyło się później: wygrane Wielkie Szlemy, Masters, wielkie turnieje, niekwestionowana pozycja liderki. Gwiazda Igi rozbłysła pełnym blaskiem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta