Ten najważniejszy z wyborów
Papież podjął swoje imię. Jak decyzję i wyzwanie. Wstąpił w nie, jak wchodzi się do jakiegoś wnętrza. Postawił na nie, jak stawia się stopę na lądzie po długiej podróży.
Zdradź mi swoje imię, a ja już będę wiedział, co cię czeka. Ja – autor. Opowieści albo świata. Tak właśnie tworzył swoją mitologię J.R.R. Tolkien. Na początku było zawsze imię, jego brzmienie, znaczenia; jego ciężar – odmierzany poprzednimi „nosicielami”. Ich losem. Tym, który jest zawsze jedyny i niepowtarzalny, a jednocześnie – jak temat, dziedzina – nigdy do końca niewydobyty, niewyjaśniony i niedopowiedziany. Stosunek panujący między opowieścią a imieniem jej bohatera jest taki sam jak ten pomiędzy dębem a żołędziem. Cała treść jest już w nim zawarta, musi tylko „zakiełkować”.
Doświadczaliśmy tego za każdym razem z moją żoną, wybierając imiona dla naszych dzieci. Tej świadomości, że jak łupiną są ich drobne, kilkudniowe ciała, która będą się powoli i stopniowo rozwijać, ujawniać zawarte wewnątrz...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)