Nasi chłopcy? Tak – nasi
Gdańska wystawa była szansą zniuansowania polskiej pamięci, oddania sprawiedliwości ofiarom niemieckiej okupacji, którym dominująca nad Wisłą narracja kazała się wstydzić tego, że były ofiarami.
Nie, nie widziałem wystawy w Gdańsku. Podobnie jak pan prezydent, ministrowie obrony – były i obecny, rzecznik rządu i wszystkie ważne postaci, które postanowiły wypowiedzieć się na jej temat. W odróżnieniu od nich nie śmiem komentować ekspozycji, o której wiem bardzo niewiele. Owszem, doniesienia prasowe budzą moje wątpliwości. Czy na pewno twórcy wystawy właściwie poprowadzili narrację i wyważyli akcenty, czy rzeczywiście losy gdańskich Niemców i Polaków z anektowanego przez Rzeszę Pomorza kłaść można na jednej szali? Nie wiem – i nie mam zamiaru ani bronić, ani ganić muzealników z Gdańska. Sądzę jednak, że wolno mi zgłosić parę uwag na temat towarzyszącej wystawie dyskusji. I podzielić się kilkoma obrazkami z własnej rodzinnej historii.
Obrazek pierwszy: Jan
Ostatnie dni sierpnia 1939 r., Luboń pod Poznaniem. Mężczyzna w mundurze energicznym krokiem zmierza do drzwi, po czym obraca się i rzuca, bardzo cicho: „Niedługo wrócę”. Żegna go młoda żona z pierworodnym synkiem na ręku, moim – trzymiesięcznym wówczas – Tatą. Nigdy więcej się nie zobaczą. Mężczyzna to mój Dziadek, Jan Bruski, podporucznik rezerwy. W cywilu urzędnik poznańskiej Dyrekcji Kolei, ma zacięcie sportowe – jeździ na nartach, chodzi po górach, przede wszystkim jednak jest zapalonym szybownikiem....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
