Historia nieszczęśliwego sprzedawcy szczęścia
„Mad Men” to jeden z najambitniejszych seriali w historii telewizji. Doskonale nakręcony i jeszcze lepiej napisany. To po prostu telewizja najwyższej próby. Wspierająca autorską pasję i nieprzeszkadzająca w powolnym budowaniu bohaterów.
Rodzisz się samotny i umierasz samotny, a świat narzuca ci masę zasad, żebyś o tym zapomniał. Tylko że ja nie zapominam. Żyję, jakby miało nie być jutra… bo go nie ma.
– Aż do tej chwili nie zdawałam sobie sprawy, że bycie mężczyzną również musi być trudne.
Rozmowa Dona Drapera z Rachel Menken w pierwszym odcinku „Mad Men”.
„Mad Men” to serial, który nie miał prawa się udać. Ba! Pod względem oglądalności nie udał się wcale. Pierwszy odcinek przed telewizorami zgromadził 1,6 miliona widzów, ostatni – 3 miliony. Dla porównania, pierwszy epizod emitowanego zaledwie rok wcześniej westernu zatytułowanego „Przerwany szlak” (oryginalny tytuł to „Broken Trail”) obejrzało 10 milionów widzów – w tamtym czasie był to rekord stacji. Nie będzie przesadą powiedzenie, że serialem o amerykańskim rynku reklamowym bardziej byli zainteresowani krytycy niż widzowie.
Jak to się więc stało, że produkcja o tak fatalnym zasięgu od maleńkiej stacji uważana jest za jeden z najważniejszych seriali XXI wieku? „Mad Men” to po prostu telewizja najwyższej próby. Doskonale nakręcona i jeszcze lepiej napisana. Telewizja wspierająca autorską pasję i nieprzeszkadzająca w powolnym budowaniu bohaterów. Opowieść o Donie Draperze oglądana tydzień po tygodniu ma swój niezaprzeczalny urok, ale dopiero widziana jako...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)

