Obrona ludności bez ludności?
Społeczeństwo jest doceniane przez polityków i administrację tylko wtedy, gdy dokona zrywu.
W ubiegłym tygodniu rosyjski dron spadł na pole kukurydzy w Osinach, w województwie lubelskim. Nie jestem panikarą, nie wizualizuję wojny, nie myślę o niej. A jednak w noc po tym, gdy informacja ta pojawiła się w mediach, śniła mi się ewakuacja.
Groźba wojny jest coraz bardziej realna. To zaś powoduje, że przygotowanie się do ochrony ludności i jej obrony staje się pilnym zadaniem państwa i społeczeństwa. Być może mój senny niepokój bierze się z przekonania, że w tej sprawie nie jest najlepiej.
Skąd ten niepokój? Może ze znanych i opisywanych przez wieszczów słabości naszego społeczeństwa: „Polacy – naród wspaniały, społeczeństwo żadne” miał powiedzieć Cyprian Kamil Norwid. I nawet mogłabym się zgodzić. Te nasze zrywy – a to pomoc Ukrainie, a to powodzianom, a to zbiórka na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, mają charakter incydentalny, oparty na emocjach.
Zgodziłabym się z tą tezą, gdyby nie myśl o zadbanych podkarpackich ogródkach. W zeszłe wakacje wybrałam się w Bieszczady. Wyjechawszy z Rzeszowa, nie mogłam się nadziwić, jak pięknie wyglądają gospodarstwa w mijanych wsiach. Domy odnowione, otoczone bujnymi ogrodami, podwórka czyste, uporządkowane i zadbane. Pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy, wiązała się oczywiście z polityką państwa. Tu widać inwestycje PiS w region dotychczas pomijany – stwierdziłam. Podzieliłam...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)