Koniec świata templariuszy
13 października 1307 r. Ten dzień zapisał się w historii jako początek końca najpotężniejszego zakonu chrześcijańskiego świata. W mroku intryg, zdrad i politycznych zawirowań rozgrywa się najnowsza powieść Bogusława Chraboty. Oto jej fragment.
Czuł jeszcze zapach dymu. Ale nie był to słodki dym kadzidła. Opary pachniały pieczonym ludzkim mięsem. Kapetyng znał ten swąd od dawna. Skąd? Tak, to był zapach wojny. Ileż razy doprowadzał go do torsji na polach bitew, u stóp zwalonych bastionów, na murach zdobytych twierdz. Ileż razy przyglądał się z niedowierzaniem czarnej nadpalonej skórze, zwęglonym kończynom swoich wrogów. Nie żałował ich, jeśli byli wrogami. Żałowałby przyjaciół, ale tych przecież nie miał wcale. Zresztą, czy król winien mieć przyjaciół? To jakby pytać o to, czy Chrystus miał równych sobie. Owszem, miał apostołów, uczniów, zastępy wyznawców, ale przyjaciół? A gdzie przepaść między Bogiem, a jego stworzeniem. Między królem, a poddanymi. Król musi być sam. Jeden. Dla siebie i całego królestwa. Strażnik tronu i dynastii. Strażnik losów wyjątkowego feudum, które powierzył mu Jezus Chrystus. Dlatego nie płakał nad spalonymi ciałami swoich żołnierzy. Nie wiedział zresztą, co to łzy. Czuł ich słony smak jako dziecko. Ale później, gdy wkroczył w wiek męski, zapomniał jak smakują, łzy go opuściły na zawsze. Suche oczy, zadziwiająco suche, bez względu na okoliczności. Przyłożył do nosa perfumowaną chusteczkę. Zapach spalonych ciał templariuszy był nieznośny.
Rycerze spaleni na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)


