Inteligenci na opak
W Polsce została zerwana umowa umowa społeczna pomiędzy „elitami” a „ludem” będąca sensem słowa „inteligent”. Zgodnie z tą umową lud uznaje elity, podporządkowuje się ich władzy, ale te elity mu służą i z niego się – na drodze awansu – wywodzą. Elity mieszczańskie ludem gardzą.Rozmowa z Wawrzyńcem Rymkiewiczem, filozofem
Lubi pan być określany mianem inteligenta?
Mam z tym kłopot. I ten kłopot ma charakter osobisty, jest moim prywatnym kłopotem. Moi rodzice urodzili się w Warszawie. Ojciec mamy był chirurgiem, dziadek ze strony ojca – adwokatem. Obie rodziny przed wrześniem 1939 r. mieszkały w okolicach ulicy Marszałkowskiej. Obiektywnie rzecz biorąc, mam zatem pochodzenie inteligenckie, jestem warszawskim inteligentem. Nie mogę się tego wypierać. Z drugiej strony sposób, w jaki dzisiaj używa się tego słowa, sprawia, że nie mogę się za jego pomocą określać. Zjawiska społeczne, które za nim stoją, są mi bowiem wrogie, a nawet odrażające. Słowo „inteligent” w pewnych sytuacjach mogłoby dzisiaj być dla mnie obraźliwe...
Dlaczego?
W dzisiejszej Polsce to słowo jest używane w błędnym znaczeniu, a nawet gorzej: w znaczeniu opacznym, odwróconym na opak.
Na czym polega to opaczne znaczenie?
Słowo „inteligent” jest pewnym narzędziem politycznym. W tym nie ma nic złego – ono zawsze było takim narzędziem. Problemem jest, do czego ono dzisiaj w Polsce służy. Społeczeństwa ludzkie używają słów w podobny sposób, jak zwierzęta wydzielają zapachy albo wydobywają z siebie głosy i dźwięki. One w ten sposób wzajemnie się komunikują, rozpoznają własne...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
