Siła rodzinnych firm. Czego państwo nie rozumie?
Polski wzrost gospodarczy rzadko opowiada się nazwiskami, choć to właśnie rodziny stojące za firmami.
W Polsce o wzroście PKB mówi się głównie w kategoriach statystyk, a zbyt rzadko o nazwiskach. To konkretne rodziny, ich ryzyko, nieprzespane noce i decyzje podejmowane w domu sprawiły, że kraj, który jeszcze niedawno uchodził za gospodarkę wschodzącą, dziś może zasiadać przy stole G20.
W Polsce nikt nie uczy, jak łączyć role żony, córki czy siostry z rolą prezesa zarządu, który musi powiedzieć „nie”, gdy projekt jest nierentowny, nawet jeśli stoi za nim ktoś bliski.
W praktyce oznacza to, że każda decyzja – od inwestycji w nową linię produkcyjną po zatrudnienie zewnętrznego menedżera – ma podwójny wymiar: biznesowy i relacyjny. Jeśli błąd popełni anonimowy dyrektor, można go wymienić; jeżeli popełni go członek rodziny, reperkusje będą odczuwalne latami.
Paradoks polega na tym, że właśnie ta długoterminowa perspektywa, zakorzeniona w myśleniu „budujemy dla kolejnego pokolenia”, jest największym atutem polskich firm rodzinnych – i jednym z powodów, dla których nasza gospodarka urosła na tyle, by aspirować do grona G20.
Polska nie awansowała gospodarczo dzięki kolejnym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)