Pedigree Pal
Pedigree Pal
M AREK NOWAKOWSKI
PPrzystanęli raptownie. Skowyt powtórzył się. Trudno powiedzieć, jakie zwierzę może tak wyć. Podeszli bliżej. Ściany cienkie, dobra słyszalność.
- Goni ją ktoś z nożem czy co - zastanowił się młody z drugiego piętra. -- Zaczyna podrzynać gardło?
- W końcu sama sobie poderżnie -- bąknął starszy. Mieszkał w jej sąsiedztwie w tym korytarzu. Pukała do niego o różnych porach, prosząc o papierosy, drobne pożyczki lub błagała o łyk wódki. - Nie rozumiem, z czego to się bierze -- zastanowił się młody z drugiego piętra, właściciel dwóch sklepów zodzieżą i budki na dzielnicowym bazarku, zajęty interesami od świtu do nocy. Ubrany był w długi, granatowy płaszcz z miękkiej wełny, wionęło od niego męskim, drogim pachnidłem.
Wycie było przenikliwe. Zaczynało się od cienkiego kwilenia, żeby przejść w chrapliwe rzężenie, charkot. Itak od początku. Przykry koncert.
- Z czego to się bierze? - powtórzył pytanie młodego ten starszy, ponury. -- Wiadomo, przyjacielu! Wszystko jej z dymem poszło. Gardło do chlania i głos. Tylko to jej pozostało. Jest bez szans. Żadnych, rozumiesz! -- podniósł głos irzucił na podłogę ledwie nadpalonego papierosa. Zdeptał go z nagłą zawziętością.
- Może jednak zapukać - zawahał się młody z drugiego piętra. - Może coś jej się stało?
-- Może masz...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta