Serbowie contra embargo
Serbowie contra embargo
Podróż z Warszawy do Belgradu zajęła mi kilkanaście godzin. W ten sam sposób podróżują wszczyscy ci, którzy chcą dotrzeć do Serbii. Samolotem można bowiem dolecieć tylko do Budapesztu, o którym Serbowie mówią: "nasze lotnisko". Dalej jedzie się autobusem lub mikrobusem. Można też, oczywiście, wynająć taksówkę za 200 -- 250 dolarów, nie oznacza to jednak, że będzie się szybciej na miejscu. Wszystko zależy od sytuacji na węgiersko-serbskiej granicy, gdzie na odprawę celno-paszportową czeka na ogół kilkaset pojazdów.
Jeśli dotrzemy na granicę w ciągu dnia, będziemy wprawdzie wolno, lecz stale posuwać się naprzód. W nocy, niestety, kolejka może stanąć na kilka godzin: po stronie serbskiej często nie ma prądu. W ciemnościach nie można przeprowadzać kontroli. Lotnisko w Belgradzie jest zamknięte, od czasu gdy społeczność międzynarodowa nałożyła przed dwoma laty sankcje na byłą Jugosławię, by w ten sposób przyczynić się do przerwania konfliktu.
Objaw bezsilności
Sankcje są środkiem ostatecznym, którego wprowadzenie oznacza, że zawiodły wszelkie inne próby znalezienia rozwiązania trudnej sytuacji. Oznacza brak możliwości osiągnięcia pozytywnych wyników na drodze perswazji i negocjacji. Przy okazji określa również pozycję kraju na scenie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)