Echa florenckie
Echa florenckie
LESZEK DŁUGOSZ
Może lepiej zlekceważyć? Uznać za niebyły ów w gruncie rzeczy drobny, choć obrzydliwy incydent? Głupio nawet przywozić tego rodzaju opowiastki, miast dzielić się - czym teraz, w marcu, byłoby najprzyjemniej? - mimozami z Portofino? Drzewami pomarańczy wzdłuż dróg wybrzeża liguryjskiego? A może fiołkami, forsycjami kwitnącymi już we Florencji? Do wyboru. Słowem, wszystkimi pięknościami przyrody, arcydziełami, jakie ludzkość tam dołożyła i które szczęśliwie (łącznie z wieżą w Pizie) trwają. A tu mocz?
Do licha, nic nie poradzę, jednak to wydarzyło się.
Co więcej, incydent złączył mi się z takim samym, tyle że w Krakowie nie tak dawno ujrzanym. Wtedy, jakby nie dowierzając sobie, milczałem. Widziałem przecież na własne oczy. Młokos przynapity (z krakowska), ostatecznie mogąc o krok na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta