Żołnierz zbrojny witaminami
Zaglądamy do wojskowego kotła
Żołnierz zbrojny witaminami
Jeszcze kilka lat temu skargi na koszarowe jedzenie otwierały listę żołnierskich żalów. Jeśli dokonał się jakikolwiek postęp w armii, to nastąpił w kuchni. W kazuńskiej brygadzie nie oszczędza się tylko na jedzeniu. Codziennie w stołówce nakarmić trzeba 400 saperów. FOT. JAKUB OSTAŁOWSKI
ZBIGNIEW LENTOWICZ
Polski żołnierz nawet zintegrowany z NATO konsekwentnie zachowuje suwerenność smaku. Na wyjeździe, skazany na obcą kuchnię, śni o żytnim chlebie, traci bojowego ducha.
Płk Zdzisław Gnatowski, dziś rzecznik Sztabu Generalnego, weteran misji pokojowych, nie mniej niż doświadczenia bojowe pamięta kulinarne próby. - Po kilku miesiącach orientalnego wiktu nie było Polaka, któremu nie śniłby się po nocach najzwyklejszy żytni chleb. Kolegów powracających z urlopu w kraju obowiązywał surowy nakaz: mieli przywieźć krakowską kiełbasę, kilka bochenków i grzybki od teściowej w mocnym occie.
Cudu nie było
Przy przyzwyczajeniach i smakach narodowych trwa niewzruszenie koszarowa kuchnia, choć por. Waldemar Litwa, starszy oficer sekcji żywnościowej w 2 Mazowieckiej Brygadzie Saperów z Kazunia, gotów jest oświadczyć, że w połowie lat dziewięćdziesiątych w rejonie chochli i armijnego kotła doszło do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta