Chodzę i obserwuję
Chodzę i obserwuję
- Jechałem w interesach - mówi pan Marian. - A na trasie, jak to na trasie - pełno tirówek. Moją uwagę zwróciła grupa panienek, działająca w określonym obszarze. Zauważyłem niepokojące oznaki na poboczu drogi i w głębi lasu. Pomyślałem, że dzieje się coś niedobrego z samochodami, które zatrzymują się na "randkę" z prostytutkami. Zaczaiłem się. Po kilku chwilach obserwacji pan Marian przyuważył, że kobiety, współdziałając ze swoimi "opiekunami", okradają kierowców. - Kiedy byłem już pewien, o co chodzi, podjechałem bliżej. Zwabiłem do samochodu tirówki, po czym zawiozłem je na najbliższą komendę policji. Były zaskoczone i przerażone.
W jaki sposób złodziejki dały się zawieźć na policję przypadkowemu kierowcy, pan Marian nie chce zdradzić. Mówi, że tak jak policja, on też ma swoje metody operacyjne. Ale pan Marian nie jest ani policjantem, ani prywatnym detektywem. To właściciel sklepu z artykułami metalowymi. Kiedy nie trafia na trop, żyje jak każdy, choć nie całkiem. - Chodzę i obserwuję - wyjaśnia.
Śledztwo na własną rękę
Brzeźno, miejscowość koło Konina na trasie Warszawa - Poznań. Tu pan Marian znalazł swój skradziony samochód. Był pocięty na części, gotowy do przeróbek. Na trop dziupli trafił nieprzypadkowo....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta