Miłość pełna swarów
Od śmierci Ksawerego Pruszyńskiego nie mieliśmy już tak polskiego pisarza ani też dziennikarza tej klasy
Miłość pełna swarów
FOT. DORYS
KRZYSZTOF MASŁOŃ
Widziano w nim dziecię szczęścia i wybrańca losu. Zachwycano się jego aparycją i zazdroszczono powodzenia u pań. Podkreślano świetne urodzenie i nieprzeciętny talent literacki. "Kochany Ksawery" - tak zatytułował artykuł o nim Zygmunt Nowakowski.
A jednocześnie widziano w Pruszyńskim t y l k o dziennikarza, zarzucano mu (ten sam Nowakowski) brak wyrobienia politycznego, niestałość poglądów ("był jak klisza fotograficzna" - Jerzy Giedroyc), wreszcie, ustami jego kuzyna i przyjaciela (do czasu), Wacława Zbyszewskiego, wydano werdykt: jego talent górował nad inteligencją, a zdolność nad wykształceniem.
Mało tego. Dla Dąbrowskiej był obmierzłym autorem nikczemnych artykułów (miał czelność z nią polemizować!), a zdaniem Jana Lechonia, po prostu, służył bolszewikom i "pisał ku ich chwale".
I śmierć nie pomoże
Niejednokrotnie podkreślano profetyczność pisarstwa Ksawerego Pruszyńskiego. Istotnie, wiele jego przewidywań sprawdziło się, na czele z tymi, które kazały mu postawić znak zapytania w tytule jego pierwszej książki "Sarajewo 1914, Szanghaj 1932, Gdańsk 193?". Ale też...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta