Pociąg widmo
Podróże po australijsku - Stołówka jak kantyna w koszarach
Pociąg widmo
Marek Jóźwik
z Sydney
Australijczycy to mili ludzie, tylko po co im te igrzyska. Żyli spokojnie na końcu świata, a teraz cały świat mają na głowie. No cóż, chcieli, to mają. Szczerze mówiąc, nie wyglądają na zmartwionych. Tłoku nie będzie, miejsca mają sporo. Wyglądają na zaciekawionych. Czy to w metrze, czy na ulicy zagadują bardzo przyjaźnie.
Tyleż przyjaźnie, co niewyraźnie, bo angielski australijski wymaga pewnego skupienia, o które wcale nie tak łatwo w biegu. Przybysze, rzecz jasna, bez przerwy biegają. Z kamerami, aparatami, plecakami. W jedną stronę do wioski olimpijskiej, w drugą stronę do wioski prasowej. Do pociągu, do autobusów, do miasta, po Parku Olimpijskim, gdzie węszą jak ogary. Należy wyjaśnić, po czym przyjazny tubylec rozpoznaje ciekawego obcego. Otóż wcale nie dlatego, że tubylec różni się szczególnie od przybysza czy to wyglądem, czy anatomią. Wygląda i ubiera się tak samo jak ci, których przyjaźnie zaczepia. Zatem jak ich rozpoznaje? Koledzy z TVP skłaniali się ku tezie, że wszystko to przez tę ich męczącą popularność w Australii. Już prawie tę tezę przyjąłem - wyszło na to, że i ja mam fanów w krainie kangurów - gdy pewna starsza pani zapytała, czy jestem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta