Pająk Figielman
Milicjant już z daleka krzyczał: "Do domu, panie Mareczku, do domu!"
Pająk Figielman
MAREK HŁASKO W ZAKOPANEM, WIOSNA 1956
ZE ZBIORÓW ANDRZEJA CZYŻEWSKIEGO
BARTOSZ MARZEC
- Nie trzeba już o nim mówić. Bo co zostało prócz fikcji i legendy, które współtworzył sam? Dziś za prawdziwe i urojone grzechy Marek pokutuje bardziej niż kiedykolwiek. A my w ciemno kupujemy jego komedię - moja rozmówczyni, jedna z redaktorek "Czytelnika", z wyszukaną elegancją zapala cienkiego, mentolowego papierosa.
Siedzimy w kawiarni wydawnictwa na Wiejskiej. "Tu rozleniwiłem się" - wspominał w listach Hłasko.
- Zgoda, porozmawiamy - kobieta uśmiecha się. - Marek lubił nadawać przezwiska. W listach nazywał mnie, nie wiedzieć czemu, "Japoneczką". Niech to wystarczy.
- Mieszkał u mnie od lata 1957 roku z krótkimi przerwami aż do samego wyjazdu. 21 lutego 1958 prosto z Frascati pojechaliśmy na Okęcie. Towarzyszył nam Henryk Bereza. Pamiętam jeszcze jakiegoś filmowca. To nieprawda, że była z nami Agnieszka Osiecka. Panna Czaczkes, jak nazywał ją Marek, nie pojawiła się na lotnisku.
Cynizm mnie śmieszy
5 kwietnia 1958 r. "Trybuna Ludu" drukuje tekst Skiza, czyli Zbigniewa Wasilewskiego, pt....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta