Amantka kinogeniczna
Barbara Brylska
Amantka kinogeniczna
FOT. MICHAŁ SADOWSKI
- Nie śledzę plotek, rzadko oglądam telewizję. Nie wchłaniam cudzych przeżyć, bo mam wrażenie, że moje życie jest jedną wielką powieścią, w której można znaleźć wszystko.
Jerzy Kawalerowicz określił ją niegdyś mianem "aktorki kinogenicznej". I trudno się z tym nie zgodzić. Barbarę Brylską zawsze bardzo kochała kamera. Angażowali ją reżyserzy polscy, czescy, niemieccy, radzieccy i teraz rosyjscy. Aktorka nawet z niewielkiego epizodu potrafi zrobić znaczącą postać. Dziś gra już mniej, choć wciąż pojawiają się propozycje filmowe nie tylko z Polski. Widzowie telewizyjnej "Dwójki" zobaczą ją wkrótce w serialu "Na dobre i na złe".
- Nie mam wątpliwości, że o większości moich ról zadecydowały tzw. warunki zewnętrzne. Nie zawsze jednak byłam przekonana, że uroda jest moją silną stroną. Po zdjęciach do "Kaloszy szczęścia", gdzie statystowałam jeszcze jako licealistka, podszedł do mnie Gerard Zalewski, asystent reżysera i powiedział: "byłabyś piękną kobietą, gdybyś miała więcej mięsa w policzkach". Tym mnie zabił. Wtedy swym marzeniom o aktorstwie powiedziałam stanowczo "nie"! O tym, że jednak zostałam aktorką, przesądziła moja dyrektorka liceum plastycznego, pani Zofia Machejkowa. Zrobiła to zresztą...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta