Pankowski, czyli plebejskość nobilitowana
Pankowski, czyli plebejskość nobilitowana
JANUSZ SZUBER
Doprawdy mieliśmy szczęście do artystów, my mieszkańcy małego, ale za to wolnego królewskiego miasta Sanoka, do tworzących mniej więcej w tym samym czasie Mariana Kruczka i Kalmana Segala, Zdzisława Beksińskiego i Mariana Pankowskiego. Ich dzieła zachwycały nielicznych, innych bulwersowały, i po rodzinnych spotkaniach miałem uszy pełne sprzecznych opinii. Trudno dostępne, drukowane w Brukseli lub Londynie teksty Pankowskiego, budząc niekiedy świętą zgrozę, krążyły po zasiedziałych domach sanockich. Mnie, nieopierzonego jeszcze wtedy smarkacza, fascynowały czymś, co było ich i tylko ich właściwością - Pankowski był rozpoznawalny już po pierwszym zdaniu. Musiałem jednak dorosnąć, także do jego pisarstwa. Kiedy więc w połowie lat dziewięćdziesiątych razem z Tomaszem Korzeniowskim zakładałem w grodzie Grzegorza stowarzyszenie Korporacja Literacka, jego najważniejszym działem miało być tak zwane Pancovianum. Dużo by o tym opowiadać, najważniejsze, że niemożliwe stało się możliwym: organizowaliśmy spotkania, gromadzili materiały, zainteresowali naszą inicjatywą grupę badaczy z ośrodków akademickich; pokłosie - dwa zeszyty...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta