Mizerny wizerunek świętego
Ks. prof. Jan Kracik, historyk Kościoła: Często łatwiej kogoś wyśmiać, niż postawić sobie wysokie wymagania etyczne
Mizerny wizerunek świętego
FOT. ŁUKASZ TRZCIŃSKI
ANNA JARMUSIEWICZ: Wizerunek świętego, w potocznym mniemaniu, nie jest wcale atrakcyjny. Czy nie ciążą tu historyczne zawężenia pojęcia świętości?
KS. JAN KRACIK: Oczywiście. Do dziś święty to najczęściej osoba duchowna albo przelewająca krew za wiarę, o ile nie jedno i drugie. Z pewnością zawiniła historia. Pojęcie świętości kształtowało się według zapotrzebowań ludzkich. Chodziło o podziw dla herosów wiary. Pierwotnie wszyscy chrześcijanie nazywali się świętymi, ale przez pierwsze trzy wieki pośmiertną czcią otaczani byli męczennicy. W epoce pokonstantyńskiej jako świętych zaczęto czcić także wyznawców - biskupów jako organizatorów życia religijnego i mnichów, a potem królów. Przez świętych dziękowano Bogu za jego łaskę. Z czasem do pojęcia świętości dołączały się oczekiwania ludowe, terapeutyczne. Święty musiał czynić cuda, a czynił je z reguły po śmierci. Te zresztą ograniczały się do sfery uzdrowień - nie mówiło się np. o uleczonych z nienawiści, co jest ważniejsze dla chrześcijaństwa.
Czyli ta pobożność mas przyjęła orientację magiczną?
Tak, zaczęto żądać cudów, i stały się one nie tyle...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta