Smak strachu
Smak strachu
- Bali się zawsze ludzie jak cholera - mówią w Łącku. - Nikt się nie przyzna, że pędzi śliwowicę i ile - pisze GRZEGORZ ŁYŚ
Siły porządkowe ściągnęły do Kiczni wczesnym rankiem. Wieś dopiero budziła się ze snu, pierwszy świt ledwie bielił oszronione gałęzie śliw w sadach. Organy ścigania, wzmocnione pododdziałem ZOMO z Nawojowej, szybko otoczyły wybrane gospodarstwa. Milicjanci rozbiegli się po strychach i stodołach, garażach i szopach na drewno. Zaskoczenie było całkowite. U Wnęka ujawniono pięciolitrowy dymion śliwowicy.
Ten dzień, w styczniu 1986 roku, Antoni Wnęk będzie pamiętał do końca życia. Wyprowadzono go z domu jak stał i powieziono do Nowego Sącza. W ten sposób po raz pierwszy w życiu trafił za kraty. Następnego dnia, w trybie przyspieszonym, stanął przed sądem. Na nic zdało się tłumaczenie, że śliwowica to pamiątka - jeszcze po dziadkach, którzy pomarli dziesięć lat wcześniej. Sąd nie dał wiary Wnękowi i skazał go na osiem miesięcy pozbawienia wolności - bez zawieszenia - i 250 tysięcy złotych grzywny.
- Był donos - wyjaśnia. Schorowany, postarzały, o śliwach i śliwowicy nie chce dziś nawet słyszeć.
- Gdybym był w partii, tobym nie siedział - uważa. - Nie było za co karać.
Odsiedział siedem miesięcy, w Krakowie. Na sankcji zamknęli go z jednym, co zabijał, i z drugim, co gwałcił....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta