Powitanie z Afryką
Powitanie z Afryką
Kiedy po 54 latach Halina Mikołajczyk ponownie spojrzała na szczyt góry Meru, nie mogła powiedzieć słowa. Tekst i zdjęcia ARKADIUSZ BARTOSIAK
Stała zaczarowana i nieobecna. Łzy wciskały się do nosa i ust. Usiadła na trawie i ukryła twarz w dłoniach - zupełnie tak samo, jak pół wieku temu, kiedy w tym samym miejscu tak bardzo płakała za generałem Sikorskim. Spokojnie czekaliśmy, aż opadną emocje i tętno zwolni swój rytm. Byliśmy sto metrów od celu.
Halina Mikołajczyk w końcu wstała i mogliśmy iść. W afrykańskim buszu nad polskimi grobami pochylały się rozłożyste magnolie. Kamienne tablice kryły się w wysokiej trawie. Jednak ponad sto czarnych krzyży i kilka gwiazd Dawida było widać bardzo wyraźnie. Wokół cmentarza na baczność stały olbrzymie, strzeliste drzewa.
Zmierzchało. Jeszcze tego dnia mieliśmy odwiedzić Sabinę Szeligę i Edwarda Wojtowicza, dzięki którym przez pięćdziesiąt lat cmentarza nie pochłonęła tropikalna dżungla. Szef polskiej placówki dyplomatycznej w Tanzanii Roman Strzemiecki zapuścił silnik terenowej toyoty. Ruszyliśmy w kierunku Aruszy.
Sabina Szeliga i jej 40-letni landrower
Od Celiny do Haliny. Wszystko zaczęło się dokładnie rok temu, kiedy w "Magazynie" z 6 października ukazał się reportaż "Nazywam...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta